U nas dzisiaj na termometrze było 20C w cieniu. Całe popołudnie spędziliśmy w ogrodzie. Aurela wprost zachwycona. W końcu może wszędzie grzebać, biegać, przewracać się, kwiatki zrywać i przesadzać. Każde wyjście do ogrodu rozpoczyna tak samo... obchód po całej działce. Musi dotknąć niemal każdego kwiatka, krzaczka, drzewa. Nie daj Boże jakaś większa gruda ziemi napatoczy się na jej drodze, zaraz ją rozdrabnia na drobne kawałeczki.
W końcu też znalazłam dla niej zabawę, która zajmuje jej ponad pół godziny - piaskownica. Kilka dni wcześniej, gdy uznałyśmy sezon wiosenny za otwarty, widziałam, że jej się podobało, ale dzisiaj... aż sama byłam w szoku... ciężko ją było odciągnąć, gdy trzeba było zbierać się do domu, bo zbliżał się czas kąpieli i kolacji.
Oprócz piaskownicy sprawdza się też u nas duża ciężarówka, na której sobie może usiąść i pojeździć... tzn. być wożoną :)
I ostatnią rzeczą, która jej się nie nudzi jest piłka do nogi. Odnajdzie ją zawsze i wszędzie i w każdej postaci. Jako że Pan Tata w piłkę trochę gra, to u nas piłek pod dostatkiem. Przechodząc obok garażu Młoda zauważyła Tatową kolekcję i nie mogłyśmy przejść obok niej obojętnie. Poczęstowałyśmy się jedną i do dzieła... kopanie, turlanie, noszenie, rzucanie - wszystko. Ostatnio wchodząc też do jednego sklepu sportowego już od wejścia wydała okrzyk radości na widok stojaka z piłkami. W sklepie zabawkowym zamiast zająć się lalkami i wózkami podchodzi do piłek i wybiera taką do nogi właśnie. Zamiłowanie do piłki ewidentnie po Tacie odziedziczyła.
A mama...? A mama opaskę dla córki zrobiła. Opaskę w ciepłym ceglastym kolorze ozdobioną białym motylkiem. Na taką pogodę idealna. Ale więcej o opasce w kolejnym poście.
A tu nasze dzisiejsze harce:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz