Wpadłam na nich na facebooku i ... przepadłam.
Niestandardowe, wesołe, no z jajem po prostu.
Wzorów i kolorów mają pod dostatkiem.
Sami komponujecie koszulkę... wybieracie wzór, potem rozmiar i kolor i ...
już :)
Ale co najlepsze, pokazałam te koszulki Panu Tacie, i co?
Bez nakazów, próśb moich wielkich i lamentów wszelakich, powiedział:
"Trzeba taką Aurelii kupić" i już chciał przelew robić.
Ale ja przekorna nieco mówię: "Poczekaj pojedziemy do Katowic na Mały Silos, to zobaczę jak one na 'żywo' wyglądają". O Małym Silosie było TUTAJ.
Bo wiecie, czasem nie wszystko co ładne na obrazku, w rzeczywistości też takie jest.
Ale w tym wypadku szybko obawy swe odrzuciłam. Na Silosie pomacałam, pooglądałam, z pomysłodawczynią marki Gryfny Bajtel pogadałam i ze spokojem zamówiłam w ich sklepie intenetowym (na miejscu nie mieli już rozmiarów, bo przez dwie pierwsze godziny, koszulki rozeszły się jak świeże bułeczki).
Zatem Kochani jeśli się wahacie, zastanawiacie czy zakupu dokonać, powiadam Wam...
WARTO
Bardzo dobrej jakości materiał, starannie wykończony, bez żadnej zbędnej niteczki.
No i te aplikacje - genialne.
Nasza koszulka o tu - Mały Maszketnik tylko, że w rozmiarze 92 - zamówiłam nieco większą coby Młoda dłużej w niej pochodziła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz