piątek, 16 listopada 2012

Pępkowa tajemnica i Pani Kropka

Ostatnio myślałam, że uśmieję się po pachy, mimo, że pora była wczesna i mimo, że oczy same w dół leciały... a zatem. Młoda wstała dość wcześnie, a jako, że ja od razu po pobudce na nogi się nie zrywam, to wzięłam ją do swojego łóżka łudząc się, że, a nóż widelec Młoda zrobi sobie jeszcze pół godziny drzemki. O naiwności... nie ma tak kolorowo.

Z początku było spokojnie zabawiła się swoimi zabawkami, pogryzła trochę pilota, pokręciła się w kółko i chyba z nudy już zaczęła szukać nowej rozrywki. Raz, dwa, trzy, dzisiaj to będziesz TY! (No cóż codziennie jestem to ja, ale to chyba taki przywilej matki). Spojrzała na mnie, nieśmiało się uśmiechnęła i zaczęła się wspinać po mnie na wszelakie sposoby - no cóż, ja rozumiem, gimnastyka, ale żeby tak od bladego świtu?

Ale skoro Aura "czymś" się zajęła to nie będę jej przeszkadzać. I tak oto przez kilka minut robiła sobie te swoje chwiejne przysiady. Dzięki o Panie za dodatkowych 5 minut półsnu. Ale ale... przy tych przysiadach niezamierzenie przesunęła kawałek mojej piżamy z brzucha, uchylając tym samym tajemniczą małą wystającą kuleczkę. Najpierw dotykała, dźgała, nieco szczypała, i potem długo się nie zastanawiając jak glonojad przyssała się i SSAŁA niczym pierś. Po chwili zorientowała się, że ta "wypustka" mleka nie daje i nie robiąc sobie z tego zdarzenia NIC, powróciła do swoich przysiadów.

Ja to myślałam, że z łóżka spadnę ze śmiechu. Otóż wszem i wobec mogę powiedzieć, że jeszcze nigdy w życiu NIKT pępka mi nie ssał. Ależ przeżycie :) Więcej już nie zasnęłam ...

A teraz o czym innym.
Ostatnio spod mojego szydełka wyszła nowa kobieta Pani Kropka. Poniżej kilka zdjęć dla zobrazowania.

 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz