piątek, 20 września 2013

Księga dźwięków

Wiele razy o niej słyszałam, ale nigdy nie było mi dane jej "pomacać" na żywo. 
W księgarniach u mnie w mieście słabo z takimi pozycjami. No cóż może kiedyś to się zmieni.
W końcu upolowałam ją na Małym Silosie, u przesympatycznych kobitek z Lamali
Podeszłam do stoiska i zaczęłam oglądać.


Podchodzi do mnie Pani i pyta czy w czymś może pomóc. A ja na to, że tak, bo szukam książki dla rocznego dziecka. I jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam szereg propozycji. Było w czym wybierać. A u mnie w księgarniach, gdy pytałam o książeczki dla najmłodszych, to albo Panie dziwnie na mnie patrzyły, albo pokazywały grubaśne tomiska z baśniami. Nic takiego coby dzieciaczek sam, bez uszkodzeń książki mógł zaznajomić się z książką.
Dlatego też tym chętniej wybrałam "Księgę Dźwięków", zrobiłam piękne oczy do męża, żeby portfel wyciągnął i zadowolona odeszłam z nową zdobyczą.

Co do samej książki.
"Księga Dźwięków" 
Autor Soledad Bravi 
Wydawnictwo Dwie Siostry
Do kupienia TUTAJ

Grube kartki, co dla mnie miało dość istotne znaczenie, przy rocznym... no już teraz niemal półtora rocznym dziecku. Cienkie kartki dziwnym trafem rwą się nagminnie, szczególnie przy "samodzielnym" czytaniu Aurelki.
112 stron!!! Widzieliście kiedyś taką grubą książkę dla najmłodszych? Niemal się nie kończy.
O czym jest książka? Jak sam tytuł wskazuje o... dźwiękach, ale za to jakich. 
Przeróżnych.
Odgłosy zwierząt, przedmiotów, pojazdów, ludzi.

Przyznam się jeszcze do jednej rzeczy. 
W końcu przestały mi się mylić odgłosy kozy  i owcy :)
Koza robi meeee, a owca beeee.
A wiecie, że szpinak robi bleee,
a gniazdko elektryczne NIE!!!???
Takam stara i dopiero teraz uświadomiłam sobie te rzeczy :)
No ale w końcu człowiek uczy się przez całe życie.
Jeszcze słowo o grafice. Nieszablonowa, nie słodko bajeczna, szalenie kolorowa, prosta i przemawiająca do dużych i małych.

Powiem szczerze świetna zabawa dla rodzica i dzieciaka.
A śmiechu przy tym co nie miara.
Muuuczący tata, kumkająca mama czy Dzieciorzyna, która podchodzi do gniazdka, grozi palcem i głośno woła NIEEE NIEEE :) 
Gdy ją kupiliśmy to Aurela nie potrafiła naśladować zbyt wielu odgłosów, ale z przyjemnością oglądała ilustracje. Obecnie stara się naśladować niemal każdy dźwięk.
Nie muszę  chyba mówić jaki wpływ ma to na kształtowanie wymowy u naszych pociech.
Na koniec kilka zdjęć.












 

1 komentarz: