niedziela, 31 sierpnia 2014

Motylarnia w Niechorzu

W wakacyjnym wpisie obiecałam bardziej obszerną relację z naszych odwiedzin w Motylarni w Niechorzu.
Oto ona :)
 
 

Pierwotne plany były takie, żeby pojechać do Niechorza, żeby wejść na latarnię. Chcieliśmy pokazać Aurelii widok okolicy z góry. Kiedy zaparkowaliśmy na miejscu i udaliśmy się w kierunku latarni, zraziła nas troszkę kolejka. A przy niecierpliwej dziecinie, czekanie nie byłoby takie proste.
Po drodze minęliśmy ciekawy namiot w kształcie kopuły.
Jak się okazało była to motylarnia.
W głowie zaraz pojawiły mi się obrazy z lat szkolnych, kiedy to chodziliśmy ze szkoły na wystawy, by oglądać pokazy owadów, pająków i takich tam, przybitych precyzyjnie szpileczką i niezbyt ruchawych.
Hmmm zastanawiałam się czy chce dziecku pokazać takie "cuda".
Ale przemiła dziewczyna, która sprzedawała bilety wstępu w malutkiej budce, wytłumaczyła, że okazy są żywe, piękne i latające. I ostrzegła, żeby ich nie dotykać.
Dotykać? - myślę sobie.
Dalej miałam przed oczami obraz klatek, akwariów itp. 
Ok, zakupiliśmy bilet rodzinny.
Wchodzimy.
Pierwsze wrażenie.
Jezuuu jaka duchota!!! Okazuje się, że motylki lubią dużą temperaturę i ponad 80% wilgotność.
Czemu nie wolno dotykać motyli?
Ano dlatego, że latają one nad nami, za nami, przed nami, obok nas... no wszędzie po prostu.
Nie ma żadnych klatek, motyle są piękne, kolorowe wielkie.
A jak ktoś jest grzeczny to i siadają na ktosiu.
Nie wolno ich dotykać, bo w ten sposób rani się je.
Uszczerbione, wypłowiałe skrzydła, to wina nas, ludzi.
Dlatego dziewczyny z motylej ekipy co chwilę przypominały o tym.

Sami zobaczcie jak to wyglądało.
 
 










Listkowy motylek, to było dla mnie największe zaskoczenie.




W motylarni jest też specjalna budka zwana wylęgarnią.
W idealnych do wylęgania warunkach wiszą kokony różnych gatunków.
Można zobaczyć motyle w różnej fazie wylęgania.
 
 

 


Mój osobisty motylek :D





To był też ciekawy okaz, bo miał przeźroczyste skrzydła.
Mam nadzieję, że nie pomyliłam go z innym.


Aurula była grzeczna i motylek na niej siadł :)









 
W motylarni mieszka nawet żółw.
 




 

8 komentarzy:

  1. Fantastyczne miejsce, przepiękne te motyle. Lubię ich piękno, mam nawet jednego błękitnego w logo ;)
    Widać, że świetnie się bawiliście, a Aurelka miała nawet bonus w postaci jednego na jej głowie. Cudnie to wygląda, bardzo fajne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. też byliśmy w tym roku i ganiałam jak szalona z aparatem za motylkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam na Twoim blogu :) oj tak, jest za czym ganiać :)

      Usuń
  3. WOW! Ale świetna sprawa :) gdyby tylko w naszej okolicy było takie miejsce z pewnością bym się tam wybrała, bo tyle okazów w jednym miejscu to musi być coś pięknego :) a ten listkowy to faktycznie magiczny :D

    P.S. Widzimy się na spotkaniu w Oświęcimiu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A już miałam nadzieję, że to gdzieś niedaleko osw. :( Piękne miejsce!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne są motyle. Też je z Gabrysiem uwielbiamy podglądać :-)

    OdpowiedzUsuń